Koronacja większości europejskich głów do dzisiaj odbywa się przez namaszczenie świętymi olejkami. To
symboliczne nawiązanie do przeszłości, w której wierzono, że władza pochodzi od Boga. Skąd się to wzięło?
STAROŻYTNOŚĆ
Wywodzenie władzy od bogów ma swoje korzenie w czasach najdawniejszych. W starożytnych Chinach wierzono, że korona to mandat niebios dla dynastii. Zmiana rodu panującego uzasadniana była utratą tego mandatu i przeniesieniem na inną rodzinę.
Boskość władzy silnie rysowała się też na Bliskim Wschodzie: Mezopotamii, Persji i Egipcie. Wierzono choćby, że faraonowie to ucieleśnienie bogów Ozyrysa i Horusa.
Mitologia grecka zaszczepiła to myślenie w Europie: przed epoką republikańską uważano, że wszystkie rody królewskie wywodzą się od bogów. Mogli być to na przykład potomkowie Zeusa z ziemskimi kobietami.
JUDAIZM
W Starym Testamencie opis władzy jest niejednoznaczny. Pojawiają się oczywiście królowie ludów, zwykle wrogich, ale sami Izraelici przez większość swojej historii nie mają koronowanego przywódcy. Są bowiem ludem Jahwe.
Zwracają się jednak do proroka Samuela z prośbą o to, by Bóg dał im króla takiego, jakiego mają inne kraje. Jahwe się godzi, ale budzi to w nim gniew, bo lud wzgardził jego władzą. Za karę Izraelici stają się poddanymi królów, którzy obarczają ich podatkami i ścinają głowy.
Sami królowie – Dawid, Saul czy Salomon – są ludzcy i grzeszni. Grzechy króla obciążają z kolei cały lud. Przykładem jest działanie Salomona, który z powodu wielożeństwa i sprowadzenia do kraju wielu bogów przyczynia się do rozpadu Izraela.
RZYM I BIZANCJUM
Bizantyjski władca był postrzegany jako obraz Boga na ziemi i jego reprezentant „równy apostołom”. Kościół z kolei stanowił ledwie filar władzy monarszej. Rola cesarza, krytykowana potem przez zachodnie chrześcijaństwo, wywodziła się z precedensów Imperium Rzymskiego.
Na czym one polegały? W czasach pierwszego cesarza Oktawiana Augusta (przełom er) – w okresie pryncypatu, gdy princeps był pierwszym spośród równych – funkcje państwowe skupiły się w rękach władcy. Stał się on najwyższym kapłanem i pośrednikiem między światem ludzkim a boskim. Hołd oddawano jego Geniuszowi – duchowi opiekuńczemu.
Jednak fakt, że niekiedy cesarze po śmierci wchodzili w poczet bogów (Oktawian stał się bogiem Divusem Augustusem), przydawał im autorytetu i prestiżu za życia. Już August ochoczo z tego korzystał i pozwalał, by niektóre ludy wschodnie uważały go za boga. Jego następcy otwarcie oczekiwali oddawania czci, na co nie godzili się Żydzi i chrześcijanie.
W erze dominatu (III w.) – za Dioklecjana – cesarz stał się panem, przed którym należało padać na twarz. Choć nie był ubóstwiony za życia, postrzegano go jako jako potomka kapitolińskich bogów.
Ten okres nie trwał długo: na pocz. IV w. Konstantyn Wielki przyjął chrzest i uczynił z chrześcijaństwa religię wiodącą (jeszcze nie panującą). Konstantyn uważał się za namiestnika Boga i nadał sobie tytuł „równego apostołom” (a nawet ważniejszego, bo na koncie miał więcej nawróceń). Tradycja przetrwała w Bizancjum przez okres średniowiecza.
WCZESNE ŚREDNIOWIECZE NA ZACHODZIE
Germańscy królowie, którzy obejmowali panowanie nad kolejnymi częściami dawnego Rzymu, próbowali łączyć własne wierzenia z tym, jak postrzegano władcę na zdobytych terenach.
Dlatego wobec dawnych obywateli Imperium (stanowili większość mieszkańców) prezentowali się jako współpracownicy cesarzy. Ot, konsulowie czy świeccy władcy z ramienia Konstantynopola. Takiemu modelowi podporządkowali się choćby: Teodoryk (Ostrogoci), panujący w Galii Chlodwig czy wizygoccy władcy na terenach dzisiejszej Hiszpanii.
Przed swoimi ludźmi germańscy królowie pokazywali się już zupełnie inaczej: jako potomkowie bogów. Mówi o tym choćby mit dynastyczny Merowingów (Frankowie): pierwszy przedstawiciel rodu Meroweusz pochodzi ze związku kobiety z boskim potworem morskim Kwinotaurem.
We wczesnym średniowieczu władza monarsza nie była uznawana ani za świecką, ani za boską – była zarówno jednym i drugim. Królowie byli natomiast pomazańcami bożymi, a swoją legitymizację uzasadniali wyjątkowym pochodzeniem.
A co w przypadku obalenia dynastii? Potencjalni następcy musieli wówczas zastąpić tradycyjną legitymizację nowymi argumentami. Podjęli się tego choćby Karolingowie, którzy uznali, że na wzór Saula, Salomona czy Dawida są wybrańcami Boga. Świadczyć o tym miało ponaddoczesne namaszczenie olejkami członków rodziny – jak Chrystusa. Nadawało to rodowi szczególne kompetencje, by kierować Kościołem, strzec czystości wiary, szerzyć ją i doprowadzić do zbawienia ludu. Grzechy poddanych rzutowały na pośmiertne życie monarchy. A biskupi? Mogli co najwyżej namaszczonemu królowi doradzać.
ŚREDNIOWIECZE i później
W XI w. papież Grzegorz VII wyzwolił zachodni Kościół spod panowania władzy monarszej, która ukształtowała się w epoce Karolingów. W ramach reformy uznano, że król należy tylko do sfery świeckiej i w efekcie „odklejono” od niego boskość.
Od XIII w. skłaniano się ku poglądowi, zgodnie z którym król był emanacją państwa – był on nieśmiertelny politycznie, co symbolizowało ciągłość władzy, niezależnej od człowieka. Ciało ziemskie było jednak zniszczalne, co wykazał choćby Oliver Cromwell podczas egzekucji angielskiego króla Karola I w XVII w. Zdaniem lorda protektora władca zdradził królestwo, należało więc go zastąpić innych ciałem politycznym.
Ostatecznie boskość władzy w Europie Zachodniej „umarła” w epoce oświecenia. We Francji – wraz z egzekucją Ludwika XVI i rewolucją.
Za: prof. Jerzy Pysiak, UW, wywiad dla TOK FM
Ikon. Thomas de Saluces , Le Chevalier errant, Tommaso III (marquis de Saluces ; 1356?-1416)
Comments