Woolpit, malutka wieś usytuowana w Anglii w hrabstwie Suffolk, nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych, biedniejszych wiosek w hrabstwie, które były w tamtych czasach pod rządami normańskich władców. Tak było aż do pewnego tajemniczego wydarzenia, które poruszyło cała łacińską Europę.
NIEZWYKŁE RODZEŃSTWO
Około roku pańskiego 1200 William z Newburgh, kronikarz klasztoru w Yorkshire, pisał:
W Anglii, trzy lub cztery mile od wspaniałego klasztoru Błogosławionego Króla i Męczennika Edmunda, leży wioska, w pobliżu której można zobaczyć wiele znajdujących się tu od niepamiętnych czasów kanałów, zwanych wolfpittes; od nich właśnie pochodzi nazwa wioski. Podczas żniw, gdy żniwiarze zbierali się na polu, z jednego z tych kanałów wydostały się dzieci o zielonym ciele, chłopiec i dziewczynka, w ubraniu dziwnego koloru i z nieznanego materiału. Wędrowały zdezorientowane po polu, aż wreszcie zobaczyli je żniwiarze i zaprowadzili do wioski, gdzie zebrało się wielu, żeby zobaczyć ten cud.
SPECYFICZNA DIETA
Dziewczynkę i parę lat młodszego chłopczyka, z którymi żeńcy nie mogli się porozumieć, gdyż mówiły w nikomu nieznanym języku, zaprowadzono do Sir Richarda de Calne, miejscowego posiadacza ziemskiego.
Początkowo dzieci nie chciały jeść niczego z wyjątkiem surowego bobu. Postawiono przed nimi chleb i inne wiktuały, lecz one niczego nie tknęły, choć dręczył je wielki głód, jak potem przyznała dziewczynka. W końcu, gdy przyniesiono do domu świeżo zabrany bób, nieobrany z łodyżek, zaczęły z wielką pożądliwością dawać znaki, aby im go podano. Kiedy go dostały, zamiast strączków otwierały łodygi, myśląc, że w nich są ziarna. Gdy jednak ich nie znalazły, znów zaczęły płakać. Kiedy obecni to zobaczyli, otworzyli strączki i pokazali dzieciom ziarna bobu. Jadły je z wielkim upodobaniem i przez długi czas nie tknęły innego pożywienia.
Z czasem zaczęły przyjmować też bardziej różnorodne pożywienie, a zielony odcień skóry stopniowo zniknął. Obydwoje ochrzczono. Chłopiec niestety podupadł na zdrowiu i w końcu zmarł, jego siostra natomiast zaadaptowała się w nowym dla niej środowisku i nauczyła się miejscowego dialektu.
OPOWIEŚĆ DZIEWCZYNKI
Według jej relacji ona i jej brat pochodzili z miejsca zwanego Ziemią Świętego Marcina, w którym słońce nigdy nie wschodzi, lecz widoczna jest tylko poranna jutrzenka. Podążając za dźwiękiem dzwonów, przeszli przez długi podziemny korytarz i tak znaleźli się w Woolpit. Zagubieni i wystraszeni, nie potrafili odnaleźć powrotnej drogi do swojego domu.
PÓŹNIEJSZE LOSY
Dziewczynka wiodła życie typowe dla dwórki. Wyszła za mąż bardzo dobrze, a nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że nie dysponowała rodowymi ziemiami - po prostu znakomicie. Została żoną bogatego i wpływowego rycerza, byłego posła królewskiego, z którym wyprowadziła się do jego posiadłości w King’s Lynn w Norfolk. Zmarła jako lady Agnes Barre. Nie wiadomo, czy para doczekała się potomstwa.
Skąd przybyły dzieci? Jak można wytłumaczyć ich niezwykły kolor skóry?
Oto kilka prób wyjaśnienia tajemnicy:
PODZIEMNE TUNELE
W okolicach wsi Fordham, gdzie znajdował się kościół św. Marcina, było kilka kopalni krzemienia z kilometrowymi tunelami. Dzieci znalazły się w jednym z takich tuneli i z ciekawości ruszyły w jego głąb, aż doszły do wyjścia w pobliżu Woolpit. W Fordham mówiono w zupełnie innym dialekcie, który mógłby być niezrozumiały dla mieszkańców wsi Woolpit.
Pozostaje pytanie: skąd wziął się zielony kolor skóry i nieznana tkanina w którą byli przyodziani?
PRZYBYSZE Z FLANDRII
Ostatni król z dynastii normandzkiej – Stephen - postanowił sprowadzić na wyspy żołnierzy z Flandrii. Żołnierze przybywali licznie wraz ze swoimi rodzinami. Pracowali ciężko, pomnażając królewski majątek i dodatkowo prowadzili zwycięskie walki ze Szkotami i Walijczykami.
Kiedy tron po śmierci Stephena przejął Henryk II, obwieścił, że Flamandowie nie są mu do niczego potrzebni. Doszło wówczas do wielkiego konfliktu nieopodal wsi Fordham. Mieszkańcy musieli w popłochu uciekać, całe rodziny ukrywały się w lasach, wielu zmarło z głodu. Anemia wywołana wygłodzeniem mogła spowodować zmianę odcienia skóry. Dwójka dzieci, odziana we flamandzkie sukno, zdołała dotrzeć do Woolpit, kierując się dźwiękiem kościelnych dzwonów.
Jak jednak dzieci mogły usłyszeć dzwony, skoro Fordham od Woolpit dzieliło ponad 40 km?
Z ARSZENIKIEM W TLE
Earl Norfolk był opiekunem dwójki małych dzieci. Chciał on przejąć majątek, który miał przejść na jego podopiecznych w momencie osiągnięcia przez nich pełnoletniości. Najpierw próbował otruć je arszenikiem, a następnie porzucił w lesie Wayland na granicy hrabstw Norfolk i Suffolk z założeniem, że niechybnie tam umrą. Tymczasem dzieci zostały odnalezione przez mieszkańców Woolpit.
Jednym z objawów zatrucia arszenikiem jest chloroza, w trakcie której skóra przybiera zielonkawą barwę.
Kilka kilometrów od Woolpit znajduje się wioska o nazwie Fornham St Martin – wyjaśnienie pochodzenia nazwy ziemi świętego Marcina. Głodnym, podtrutym arszenikiem i porzuconym w lesie dzieciom mogło się wydawać, że środek lasu to mroczna kraina.
Historia rodzeństwa wydarzyła się pomiędzy 1135 a 1154 rokiem w Anglii, gdzie arystokracja i możni posługiwali się językiem francuskim, a plebs - nieskodyfikowanym angielskim o tysiącu odmianach, stąd bariera językowa.
CZY TO PRAWDA?
Możemy też przyjąć, że historia o zielonych dzieciach z Woolpit to po prostu urokliwa angielska baśń ludowa. Jednak baśnie najczęściej nie tylko służą rozrywce, ale mają również znaczenie moralizatorskie.
Jaki morał możemy odnaleźć w tej historii? Jedz różnorodne pokarmy, a będziesz zdrowy? Ucz się lokalnych dialektów, a dobrze wyjdziesz za mąż?
Do dnia dzisiejszego, na symbolu wsi Woolpit, możemy zobaczyć dwójkę małych dzieci, które trzymają się za ręce.
Comments