Wszy i łupież nie różniły się od tych, z którymi mamy do czynienia dzisiaj. Również do leczenia tych dolegliwości podchodzono w średniowieczu poważnie. Zapomnijmy więc o jakichkolwiek prototypach młoteczków do pasożytów, które kojarzą się z barokiem. Choć na młoteczki jeszcze za wcześnie, to z pewnością znano już gęste grzebienie do wyczesywania nieczystości z włosów. Niewiele różniły się one od współczesnych: z jednej strony miały rzadsze ząbki do rozczesywania, z drugiej – osadzone blisko siebie ząbki do skrupulatniejszej pracy z włosami. Stosowano również kurację ziołową na wszy. Na przykład, robiono maść z soku z młodej rośliny nazywanej u nas zarazą (Orobanche, roślina pasożytnicza) z wieprzowym tłuszczem. Odstręczająca dla wszy były też pietruszka albo mikstury z nasion wilczomlecza. Posypywano także głowę proszkiem z suszonej ostróżki. Na łupież pomagał z kolei środek z chwastu przytulii. Ponadto wierzono z moc wywaru z liści wierzby i wina oraz z buraka z wodą i vinegar. Mikstury podobno zapobiegały też siwieniu włosów.
top of page
bottom of page
Comments