top of page
Marta Tomaszkiewicz

Szatan w średniowieczu

Diabeł nie zawsze wyglądał jak na poniższej ikonografii. Jeszcze w Starym Testamencie, np. w Księdze Hioba, był aniołem i oskarżycielem, który za pozwoleniem Boga wystawiał na próby człowieka. Z perskiej (zaratusztriańskiej) religii pożyczyliśmy mit o walce dobra ze złem i zmaganiu światła z ciemnością (zło=Angra Mainju). Od Hadesa szatan zaczerpnął czarne włosy, widły i niesympatyczną postać, z pamięci o płonącej Jerozolimie wyłoniły się ognie piekielne. Diabeł stał się potężny dopiero w I wieku n.e. Został wówczas bestią, wcieleniem cesarza Rzymu, a potem niepokonanym straszakiem na niewiernych i symbolem obrzydlistwa grzechu. Wizerunkom pogańskiego Fortuna czy Satyra dorysowano twarz na brzuchu lub pośladkach, przydano diabłu rogi, skrzydła i łuski smoka i racice lub pazury. Takiego zezwierzęconego szatana czcić mieli choćby templariusze, którzy zostali straceni w 1307 r. Zaledwie pół wieku wcześniej doszło z kolei do pierwszych tortur na chrześcijanach przeprowadzonych przez Kościół. Podatne na wpływy szatana miały być przede wszystkim kobiety. Dopiero w epoce oświecenia ludzie zauważyli, że diabeł może być pokonany. Pozbył się też brzydoty: stał się eleganckim, seksownym i bogatym panem z cylindrem i we fraku. Mógł dać wszystko za duszę jak Mefistofeles Faustowi. Z czasem nabył romantyczne usposobienie: został samotnym, odrzuconym, pięknym buntownikiem, który rzucał wyzwanie Bogu i zachwycał XIX-wiecznych poetów. Diabłu mogło się to bardziej podobać niż wizerunek, który nadano mu w wieku XX: psotnego skrzata, z którego można było kpić. Ulżyło mu też zapewne, gdy w epoce kontrkultury powstał Kościół Szatana, kultywujący materializm i nęcący okultystycznymi rytuałami. A dziś? Diabeł tkwi w szczególe ;)


100 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page