Zapomnijmy na moment o zamkach, księżniczkach i wystawnych ucztach notabli, którzy najczęściej zresztą zadłużali się po uszy u bankierów i kupców. Nie tam były prawdziwe pieniądze. Prawdziwy pieniądz w połowie średniowiecza przenosił się do miasta, które błyskawicznie się bogaciło. To z kolei powodowało parcie na władzę. Do jej sprawowania – według najpowszechniejszego podziału – predestynowany był PATRYCJAT – grupa najzamożniejszych obywateli (ok. 0,1 proc.), którzy zasiadali w radach miejskich. Należeli do niej głównie kupcy, którzy zajmowali się handlem międzynarodowym. W połowie XIV w. przedstawiciele tego zawodu zakumulowali tyle środków, że swoją działalność rozszerzali na inne sektory: bankierstwo, przemysł, górnictwo i rzemiosło. Najliczniejszą grupę mieszkańców stanowiło jednak POSPÓLSTWO (ok. 70 proc.), czyli członkowie gmin, którzy płacili podatki. Poza wielkością sakiewki niewiele różniło ich od patrycjatu (na Zachodzie większe rozwarstwienie niż w Polsce), od końca XIV w. zasiadali już zresztą w miejskich władzach. W skład grupy wchodzili m.in.: mistrzowie cechowi, kramarze, finansiści, drobni posiadacze ziemi, furmani, marynarze, czeladnicy i wolnonajemni (poza sezonem niekiedy zaciągali się do miejskich sił zbrojnych). . W średniowieczu nie znano jednak pojęcia stabilizacji. Każdy wolnonajemny, czeladnik czy kramarz mógł łatwo stać się biedakiem. Stawał się wtedy PLEBSEM, trafiał do grupy bez żadnych praw (zaczęła tworzyć skupiska w miastach już w XIII w.). W XIV w. na Zachodzie nierówności społeczne, głód, brak wolnych dni od pracy i możliwości zrzeszania (dotyczyło czeladników) doprowadzały do zbrojnych wystąpień przeciwko patrycjatowi. Przykładem powstania jest choćby Żakeria w Paryżu z czasu wojny stuletniej.
Za: Henryk Samsonowicz, "Życie miasta średniowiecznego"
Comments