Radość, gniew lub szczęście – w przebiegu wieków uczucia stawały się coraz bardziej uwewnętrznione.
W epoce archaicznej kojarzyły się z wrogimi siłami, które brały człowieka we władanie: sprawiały, że stawał się szalony i obłąkany.
Grecy zaczęli stopniowo opanowywać uczucia i przenosić je do wewnątrz. Na przykład śmiech w czasach Homera powodował drwiącą kpinę bogów, z czasem zaczynał wiązać się z humorem, a za Sokratesa – z ironią. Według Arystotelesa (zgodnie z teorią umiarkowaną) człowiek nie powinien śmiać się z innych, z prawa i religii. Rzymianie otworzyli szerzej drzwi na satyrę i groteskę.
CHRZEŚCIJAŃSTWO I ŚREDNIOWIECZE
Wraz z powstaniem klasztorów (od VI w.) na afekty nałożono dyscyplinę. W końcu – jak podkreślano – Jezus nigdy się nie śmiał, bo w grzesznym świecie nie ma z czego, dlatego śmiech należy potępić. Z drugiej strony u progu średniowiecza rehabilitował go papież Grzegorz Wielki. Kolejne wieki wiążą się z nieokrzesaną emocjonalnością: śmiano się gwałtownie, w polityce stawiano na emocjonalne rytuały i inscenizacje uczuć.
Jednoznacznie przez Kościół potępiany był za to gniew. W świecie mógł uzewnętrzniać się tylko w sposób kontrolowany i z góry na dół: od zwierzchnika do poddanego. Był to negatywny odpowiednik pańskiej łaski. Z kolei gniew chłopa był uważany za śmieszny.
Z czasem zaczęto radzić sobie z tą uczuciową nierównością. Na popularności zyskiwał komizm, znany wcześniej Rzymianom. Polegał on na czasowym odwróceniu ładu hierarchicznego, np. podczas karnawału. Pojawiła się również figura błazna i tendencja do pielęgnowania błazenady (zagadnieniem zajmował się m.in. Erazm Rotterdamu). Śmiech miał funkcję oczyszczającą, był parodystyczny aż do bluźnierstwa (nie tylko satyryczny jak w Rzymie), uderzał głównie w feudalizm.
Pod koniec średniowiecza zaczęła następować wizualizacja uczuć w teatrze. Nastąpiła ofensywa powagi i dyscyplina odświętnej radości.
NOWOŻYTNOŚĆ
Zmiana podejścia do uczuć nastąpiła wraz z reformacją. Człowiek cieszył się szczęściem tylko na tamtym świecie, bo katolicy za życia nie mogli, a protestanci nie chcieli. Oświecenie uczuciami gardziło, a w Prusach szczęście zostało wręcz zastąpione przymusem pełnienia obowiązków.
Uczucia powróciły w XIX w., ale pasowały jedynie do kobiet. Od tej pory mężczyzna nie mógł już sobie publicznie godnie popłakać.
Za: Prof. Wolfgang Reinhard, „Życie po europejsku”, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009, tł. Jacek Antkowiak, red. naukowy prof. Wojciech Józef Burszta
Comments